Porady Jędrusia dla początkujących piechurów

nr 4/2002 - UCZCIWOŚĆ I ODPOWIEDZIALNOŚĆ

RAJD DLA TWARDZIELI

Zaczęło się już ostatnie odliczanie przed kolejnym Harpaganem. Trwają treningi, ostatnie zakupy, sprawdzanie prognozy pogody. Być może niektórzy z Was zastanawiają się więc, dlaczego właśnie teraz poruszam temat uczciwości i odpowiedzialności, co to ma wspólnego z ekstremalnym rajdem, rajdem dla prawdziwych twardzieli. Harpagan jest przecież z założenia imprezą dla wędrowców samotników. Klasyfikacja jest indywidualna, na mecie nie czeka podium dla najszybszych piechurów i rowerzystów. Głównym przeciwnikiem na trasie są własne słabości. Odpowiedzialność - niby za kogo? Co innego, gdy prowadzi się grupę jako pilot, przewodnik lub opiekun, ale tutaj... A uczciwość? Przecież to nie są zawody sportowe, nie ma cennych nagród, startuje się dla siebie, dla własnej satysfakcji, zresztą i regulamin imprezy jest dość liberalny: po prostu znaleźć możliwie jak najwięcej punktów kontrolnych i zameldować się na mecie przed jej zamknięciem.

Kiedy rok temu startowałem po raz pierwszy w Harpaganie byłem przekonany, że jest właśnie tak. Mile mnie zaskoczyły liczne przejawy solidarności i wzajemnej życzliwości na trasie rajdu, za której pokonanie każdy był przecież oceniany indywidualnie. Byłem zachwycony atmosferą imprezy, więc bardzo zaskoczyły mnie późniejsze dyskusje na temat zaliczenia trasy niektórym zwycięzcom edycji rowerowej. Potem była refleksja, przeprosiny i niesmak szczęśliwie minął. Wkrótce zaczęło się oczekiwanie na kolejny rajd. Decyzja o jego odwołaniu zasmuciła wielu z Was, niektórzy, tak jak ja, nie mogli się z nią pogodzić. Czyżby Harpagan miał zniknąć z kalendarza imprez? Grupa zapaleńców zaczęła kombinować, jak uratować imprezę. Przyznaję, że był to swoisty szantaż na dotychczasowych organizatorach. Udało się, kolejny Harpagan odbył się, choć w formie z konieczności nieco uproszczonej: bez sponsora, bez rozgłosu, bez obsady punktów kontrolnych, lecz mimo to we wspaniałej atmosferze. Ale czy wszyscy powrócili do domów szczęśliwi?

ODPOWIEDZIALNOŚĆ

Harpagan, ze względu na swoją trudność, jest rajdem w zasadzie tylko dla dorosłych. Regulamin pozwala na udział w rajdzie nieletnich, ale wyłącznie z opiekunem. Bo jakże odmówić możliwości udziału w imprezie juniorowi, który trenuje całymi miesiącami, dla którego chodzenie jest niemal sensem egzystencji. Z drugiej strony, nie można pozwolić młodzikowi na samotne błądzenie nocą po lasach. W ostatnim rajdzie, podobnie jak w poprzednich, brała udział liczna grupa młodzieży. Wszyscy mieli dorosłych opiekunów, ale nie wszyscy niestety szli razem z nimi. Wśród naszych kolegów byli tacy, którzy obowiązek opieki nad młodszymi kolegami potraktowali czysto formalnie. Podopieczny i zarazem kuzyn jednego z nich zasłabł na trasie. Możecie sobie wyobrazić, jak musi się czuć ktoś, kto po dojściu do bazy dowiaduje się, że jego podopieczny jest w szpitalu. Dla naszego kolegi już sam ten fakt był wystarczającą karą za, co tu dużo mówić, brak wyobraźni i lekkomyślność. Dodatkowo ukarany został dyskwalifikacją, którą to decyzję przyjął ze zrozumieniem.

Podjęcie się opieki nad nieletnim równa się z nałożeniem sobie na barki ogromnego ciężaru odpowiedzialności. Ale czy z odpowiedzialności za innych zwolnieni są ci, którzy żadnego papierka nie podpisywali? Czy wędrując trasą Harpagana odpowiadamy tylko za siebie? Czy można zamknąć oczy na potrzeby innych uczestników? Co zrobić, jeśli ktoś potrzebuje naszej pomocy, a jej udzielenie może oznaczać dla nas konieczność zejścia z trasy? Czy prawdziwy twardziel to ten, kto idzie do celu nie oglądając się na innych, czy ten, kto potrafi wycofać się tuż przed metą, gdy trzeba udzielić pomocy drugiemu? Na te pytania każdy musi sobie sam odpowiedzieć.

UCZCIWOŚĆ

Byłem prawdziwie zszokowany, gdy usłyszałem o podejmowanych przez niektórych uczestników Harpagana próbach, niekiedy być może udanych, niestosowania się do regulaminu rajdu, czy wręcz oszukiwania. Prawdę powiedziawszy, nie wiem kogo można oszukać, korzystając z podwózki na trasie, wpisując sobie w kartę startową zaliczenie punktu kontrolnego, na którym się nie było, lub dając swoją kartę startową koledze, który "zalicza" PK za całą grupę. Harpagan nie jest przecież sprawdzianem cwaniactwa, ale umiejętności pokonania swoich słabości. Jeśli czyjąś słabością jest skłonność do kombinowania, tym bardziej może się czuć przegranym, jeśli jej uległ lub wygranym, jeśli potrafił się oprzeć pokusie wykorzystania nadarzającej się okazji do oszustwa. Wygranym, w moim rozumieniu, jest tutaj ten, kto nawet jeśli nie ukończył rajdu, potrafił do końca uczciwie walczyć. Tylko, czy wszyscy rozumują tak samo, jak ja?

Harpagan wymaga uczciwości w stosunku do innych uczestników rajdu i w stosunku do siebie samego. Bo tak naprawdę, jeśli nie stosujesz się do regulaminowych zasad, oszukujesz zarówno innych, jak siebie. Przyjechałeś tu, aby się sprawdzić. Ale jak możesz to uczynić, jeśli ustaliłeś sobie własne, odmienne od regulaminowych zasady, jeśli korzystasz z dokładniejszej niż wszyscy mapy, z pomocy dyżurującego pod telefonem przewodnika albo jeśli zamiast iść piechotą wędrujesz autostopem? Na Harpaganie nie przeprowadza się kontroli anty-dopingowej, ale jak porównasz swój wynik z innymi, jeśli naszprycowałeś się środkami, których używanie na jakichkolwiek zawodach sportowych oznaczałoby dyskwalifikację? Być może uczciwość to dla niektórych tylko puste słowo, a oszustwo stało się dla nich receptą na życie, ale o ileż mniejsza ich satysfakcja z "wygranej", o ileż mniejsza ich nagroda. Kiedy się zastanawiam, co im daje ten dyplom bez pokrycia, dochodzę do wniosku, że można takim tylko współczuć.

To, o czym napisałem, brzmi nieco smutno, za smutno jak na Wesołego Jędrusia, który jest z natury życiowym optymistą. Mam nadzieję, że przypadki nieuczciwości oraz nieodpowiedzialności miały na Harpaganie charakter incydentalny i w przyszłości w ogóle nie będą miały miejsca, czego Wam i sobie z całego serca życzę.

Wasz Jędruś